Recenzja "The Fabric of our soul"
Muszę przyznać, że niesamowicie urzekła mnie w tej książce okładka. Przyciągnęła mój wzrok niczym magnes. Obiecywała mroczną opowieść, a te zdecydowanie należą do moich ulubionych.
Autorka podejmuje w książce niesamowicie trudny temat za co
ogromny szacunek w Jej stronę. Natomiast to w którą stronę poszła historia już
niestety mocno mnie rozczarowało. Główną bohaterką jest tutaj mająca
dwadzieścia sześć lat Wynn, która po próbie samobójczej trafia do ośrodka
terapeutycznego Harlow. Ośrodek ten jest bardzo ekscentryczny, ale nie będę
tutaj wchodzić w szczegóły, bo może ktoś z was ma zamiar przeczytania książki.
Mnie osobiście sposób działania tego ośrodka nie przekonał i bardziej odnosiłam
wrażenie, że bohaterka została umieszczona w szkole z internatem tylko dla osób
dorosłych.
Wynn trafia do pokoju z mężczyzną imieniem Liam, który jak
możemy przeczytać na tylnej okładce jest „okrutny i pozbawiony zasad” podczas
całej książki nawet przez moment nie odniosłam takiego wrażenia. Liam chociaż z
początku nieco tajemniczy i intrygujący zdecydowanie nie pasował mi do miana
okrutnego.
Mamy jeszcze trzeciego bohatera imieniem Lanston, którego
jedynym celem jest chyba utworzenie trójkąta miłosnego między bohaterami.
Naprawdę ciężko mi sobie przypomnieć jakąkolwiek scenę, w której miał on
większe znaczenie.
Budowanie głębszych relacji między bohaterami mocno tutaj
kuleje. Wynn i Liam najpierw idą ze sobą do łóżka, a dopiero później pojawiają
się jakieś głębsze rozmowy. W dodatku nie jest to zainicjowane chęcią
wzajemnego poznania się, a sesją terapeutyczną. Trochę lepiej wygląda relacja
Wynn i Lanstona gdzie naprawdę można było poczuć nieco chemii między tą dwójką.
Ciekawym wątkiem wydawał się temat zaginięć ludzi będących
niegdyś pacjentami Harlow. Niestety autorka nie poświęca temu wątkowi
specjalnie dużo czasu. A szkoda, bo ten motyw mógł być naprawdę mocnym
elementem historii.
Wspominałam już wcześniej, że Harlow przypomina mi internat
i to nie bez powodu. Podczas całej lektury wielokrotnie musiałam sobie
przypominać, że bohaterowie są dorosłymi ludźmi, a nie grupą nastolatków.
Możliwe, że gdyby bohaterowie faktycznie mieli po kilkanaście lat to zupełnie
inaczej odebrałabym książkę.
W moim odczuciu nie był to zły tytuł, a raczej taki z
niewykorzystanym potencjałem. Dałabym mu takie 3/5


Komentarze
Prześlij komentarz